wtorek, kwietnia 25, 2006

Reaktywacja

Najwyższy czas, żebym coś napisał.

Więc jakąś godzinę temu dotarłem do swojego tymczasowego domu w Oxfordzie, po dwuipółtygodniowym pobycie w głównym domu w Warszawie. Pobyt w Warszawie jest zasadniczym powodem, dla którego zaniechałem pisania postów. Ktoś mógłby pomyśleć, że mi się nie chciało, ale nie, to nie tak. Po prostu, blog z założenia dotyczy pobytu w Oxfordzie.
Wszelako, parę słów warto rzec o pobycie w Warszawie. Przede wszystkim dużo obczajań z ziomakami.

Wypróbowałem swoich sił w różnych dyscyplinach sportu. Jedną z nich jest tak zwana "sztafeta". Z grubsza można to określić tak: bieg "z przeszkodami" w dół i w górę akademika. Nasza drużyna znalazła się nawet na podium, zdobyliśmy bowiem brązowy medal (co z tego, że były trzy drużyny). Byłem również świadkiem, choć sam nie zagrałem, pojedynków w "ruskie szachy". Rekordem był mat w dwóch kielonach. Ponadto special thanks are due to Szynek for bezpośredniość. Wszystko to działo się na wieczorze kawalerskim Romana, który już za parę dni odchodzi ze świata żywych :(

Z bardziej normalnych rzeczy, które robiłem, był pobyt w bardzo ekskluzywnym lokalu, gdzie zagrałem w kręgle. Całkiem sympatyczna rzecz takie kręgle.

Za jakieś półtorej godziny wyjeżdżam na wydział, oddać człowiekowi-żabie projekt. Co ciekawe, mój projekt był całkowicie skończony już wczoraj. Jak każdy szanujący się informatyk wie, jest to całkowity ewenement, aby projekt skończony był na dzień przed terminem. Stoję więc przed poważnym wyborem: oglądać Futuramę, czy się przekimać, bo dzisiejszej nocy spałem całe 3 godziny. Na pewno na treningu będę się czuł rześko.

Aha, to mi przypomniało, że skasowali nam nasze stare konta studenckie. Niby dostaliśmy te konta przez pomyłkę, no ale co z tego, skoro mieliśmy na nich: internet, członkostwo w Sports Centre, no i opłaty za akademik. Internet już musieliśmy sobie przerejestrować na nowe konta. Szkoda by było, gdyby razem ze starymi kontami skasowali te trzy raty po 320 funtów, które każdy z nas zdążył zapłacić. Przy tej kwocie, utracone 18 funtów za prawdopodobnie skasowane nam członkostwo w Sports Centre, wydaje się śmieszne. Ogólnie zapowiada się to samo, co było w styczniu, czyli znane mi już dość dobrze bieganie po różnych dziwnych miejscach i odkręcanie wszelakich pomyłek.

A wszystko to tylko i wyłącznie dlatego, że pół roku temu metaforyczna pani Zosia odłożyła nasze dokumenty nie na tę półkę co trzeba.