piątek, lutego 24, 2006

I znów zbiorczy połst

I masz babo placek, znowu dwa dni nic nie pisałem, ale naprawdę się nie składało. Prawda niestety jest taka, iż teraz już zbyt wiele nowego się nie dzieje, a pisanie każdego dnia: wstałem, pojadłem, poszedłem na zajęcia, pojadłem, coś porobiłem, i poszedłem spać, jest mało ciekawe.
Do rzeczy: człowiek-kaczor obrzucił nas kolejnymi tonami slajdów o XCzymkolwiek. Laboratoria mieliśmy znienacka z człowiekiem-kupą. Były zupełnie jak laborki z MES-u: uruchom jakiś program, który coś robi, i spisz jego wynik na kartkę. Dobrze, że sprawozdania nie kazali napisać. Warto dodać, że komputery uruchamiały się tylko jakieś 20 minut. A w środę człowiek-wiewiór powiedział, że to już ostatni z nim wykład:( i myślę, że teraz będziemy mieli z człowiekiem-Kłopotkiem. Szkoda bardzo.
W środę również wyjątkowo nie poszedłem na taekwon-do, bo poszedłem na imprezę, która odbywa się zawsze w środę, a nazywa się FUBAR. Okazało się, iż była to impreza taka sama jak każda inna tutaj, czyli w klubie, w huku i tłumie osób. Nawet pogadać nie można. Poszliśmy tym razem również z Piotrkiem, wyglądało, że się dobrze bawił. Łukasz także lubi tego rodzaju imprezy, a ja szczerze mówiąc, coraz mniej. Stefan nie poszedł, bo wraca jeszcze do życia po chicken poxie, ale jest na dobrej drodze, bo już z domu wychodzi i nawet się ogolił. Skarżył się, że go wąsy drapią.
Wczoraj zaś wzięliśmy się poważnie za robotę. Na warsztat poszło chyba największe zadanie, które mamy tu wykonać, czyli biblioteka do operacji macierzowych napisana w... XSLT! Tak, w XSLT, a więc w czymś kompletnie do tego nieprzewidzianym. To nawet trudno nazwać językiem, nie ma tam nawet zmiennych. Jest to narzędzie służące do przekształcania dokumentów XML w format miły dla oka i pisanie w tym operacji macierzowych jest jakąś czysto akademicką mordęgą. Coś, co w języku programowania można napisać w minutę używając pętli i zmiennej pomocniczej, w XSLT pisaliśmy wczoraj CAŁY DZIEŃ, uzyskując ostatecznie coś rekurencyjnego ze złożonością O(n2). Właściwie to Stefan pisał cały dzień, ja, Łukasz i Piotrek wytrzymaliśmy tylko 5,5 godziny, po czym odpadły nam głowy. A Stefan twardo walczył jeszcze 3 godziny i dał radę! Chwała mu za to.
Podczas tej pracy, przy dyskusji nad kolejną nieudaną próbą rozwiązania problemu, Piotrek stwierdził: "ale to jest głupie...". Powiedział to takim tonem, że mój mózg nie wytrzymał i zacząłem umierać ze śmiechu, co wywołało reakcję łańcuchową, i zaczęliśmy się dosłownie ROTFL-ować, co z kolei spotkało się z uprzejmym zainteresowaniem ze strony sublokatorów Stefana, u którego pracowaliśmy. Coś podobnego zdarzyło się parę dni temu podczas trimowania. Czyszczenie mózgów i przywracanie ich do stanu normalnej funkcjonalności trwało kilka minut, po czym wróciliśmy do roboty.
Dzisiejszy dzień zaś upłynął pod znakiem kolejnej wyprawy do Tesco. Postanowiłem nieco poeksperymentować, i zakupiłem kilka prawdziwie markowych produktów Tesco (tych w białych opakowaniach) - na przykład dżem i krem czekoladowy za 30p.
Przede mną reszta dnia, za godzinkę wybywam na Taekwon-do, a potem zapewne weźmiemy się za jakąś robotę.

wtorek, lutego 21, 2006

Ludzie-wykładowcy

W tym poście przedstawię sylwetki osobistości, u których pobieram tu nauki. Często padnie tu skrót W3C. Dla niewtajemniczonych to World Wide Web Consortium, czyli organizacja zajmująca się standaryzowaniem różnych formatów przechowywania i przesyłania danych w internecie, z którą to W3C nasza uczelnia ściśle współpracuje.
Oto oni:

Człowiek-żaba Człowiek-żaba jest profesorem, jest ważną osobistością w W3C (jak wiele osób tu pracujących), ma ponoć ogromną wiedzę, no i jest twórcą niesamowitej technologii SVG (czyli tego, w czym robiliśmy łódeczkę). Może i byłoby się czym chwalić, gdyby ktokolwiek tego używał, ale chyba niekoniecznie ktokolwiek o tym słyszał. Człowiek-żaba prowadził kilka wykładów z Web Deployment, i ogólnie dość często się go tu widuje. Dla koledzy - "Dave".


Człowiek-kaczor
Człowiek-kaczor jest kolejną szychą z W3C, jeszcze wyżej postawioną niż człowiek-żaba. Jest szefem europejskiego pionu standaryzacji czegoś-tam. Prowadzi wykład z Web Infrastructure, na którym uwielbia pokazywać rozmaite standardy W3C, większości z nich nikt nie używa, bo się do niczego nie nadają (co zresztą człowiek-kaczor sam przyznaje), ale nie przeszkadza to ich uczyć. Ksywa człowieka-kaczora wzięła się z jego specyficznej budowy szczęki (niestety nigdzie nie mogłem znaleźć zdjęcia z profilu... przypadek?... oj chyba nie:P). Myślę też, iż pewne znaczenie dla powstania jego ksywki był film o kaczorze Donaldzie, który człowiek-kaczor pokazał nam na pierwszym wykładzie.
Pewne osoby ucieszy na pewno fakt, iż człowiek-kaczor bardzo lubi słowo "robust", i często pada ono na wykładzie w różnych bardziej lub mniej spodziewanych momentach.
Dla koledzy - "Bob".


Człowiek-kupa
Na wstępie przepraszam za złą jakość zdjęcia człowieka-kupy, lecz niestety niczego lepszego nie udało mi się znaleźć. Człowiek typu kupa prowadził wykłady z SVG i zadał nam niesamowitą pracę polegającą na zrobieniu mapy. O człowieku typu kupa pisałem już w tym poście.
Dzisiaj okazało się, iż człowiek typu kupa jest doktorem i pisał pracę z kryptografii fraktalnej. Może i zaczynał ciekawie, ale skończyć na łódeczkach w SVG, nikomu tego nie życzę.


Człowiek-wiewiór
A jeśli miałbym komuś życzyć czegoś dobrego, to życzyłbym zajęć z człowiekiem-wiewiórem. Naprawdę warto, bo mówi niezwykle ciekawie i fajnie. Chociaż jest młody to jest już doktorem, chociaż w tym kraju nie jest to trudne. Prowadzi zajęcia z Semantic Web.
Dla koledzy - "Mark".


Człowiek-Kłopotek
Człowiek-Kłopotek ma tyle ze swojego pierwowzoru, że zapomniał, że oczy można czasem otwierać. Zdjęcie pochodzi z jego czasów młodości, to tam widać zdarzało mu się jeszcze oczy otwierać. Człowiek-Kłopotek mówi jak prawdziwy Brytyjczyk, czyli bełkocze tak, że co trzecie słowo daje się zrozumieć. Wykłady z nim nie należą więc do przyjemności. Prowadził jeden wykład z Semantic Web i jeden z Web Deployment.


Bardzo Miła Pani

Bardzo Miła Pani prowadzi dalej wykłady z Advances In User Interface Design, po tym jak człowiek-kupa przestał nas męczyć SVG. Bardzo Miła Pani bardzo miło komentuje, gdy ktoś się spóźni na wykład, albo w jakikolwiek sposób na chwilę odwróci uwagę od tego co się dzieje na tablicy. Bardzo Miła Pani pracuje nad nową generacją awatarów - wirtualnych pomocników, którzy będą wprowadzać opornych w cudowny świat komputerów. Jeśli nie wiecie, o czym mówię, to przypomnijcie sobie słodkiego pieseczka z wyszukiwania w windowsie XP. Jeśli za kilka lat podobne stworzonka będą biegać po Waszych pulpitach, będzie to zasługa Bardzo Miłej Pani.


To była większość osób, którzy nas tu nauczają. Generalnie jest tu tak, że jednego przedmiotu nauczają przynajmniej 4 osoby. Widać ten ogromny materiał to za dużo na jedną głowę.
Przydałoby się napisać o jeszcze jednej osobie, o kimś kto jest tu tzw. noszaczem sprzętu. Jeśli ktoś grał w Warcrafta III, to wie, że była tam taka jednostka, co się nazywa Abomination (na nasze to przetłumaczyli Plugastwo). Pani, która jest noszaczem sprzętu wygląda wypisz-wymaluj jak Abomination. Naprawdę nie sądziłem, że można tak wyglądać... Nie znalazłem niestety zdjęcia, nie wiem nawet jak ta pani się nazywa. Ale podobno zarabia tu ogromną kasę za sam fakt bycia noszaczem sprzętu.

poniedziałek, lutego 20, 2006

Dzień typu kupa

Dzisiejszy dzień miał wyglądać tak: wstaję rano, siadam do skończenia pierdółek w trimowaniu, co zajmuje mi pół godziny i mam WOLNE! Toteż radośnie wziąłem tego plana i zacząłem go realizować. Niestety pół godziny przerodziło się w nieco więcej, a konkretnie finalnie można rzec iż skończyłem około godziny 19.
Motywem przewodnim dzisiejszej pracy bylo usuwanie artifacts, a konkretnie 3 kresek, które rysowały się tam, gdzie nie powinny. Może nie będę się wgłębiał w szczegóły, ale walka z nimi była potworna i niewyobrażalnie upierdliwa. Nie na darmo Marciniak mówił, że obsługa przypadków szczególnych zajmuje 60% systemu CAD-CAM. A może to było 70%? W każdym razie kod zajmujący się wyszukiwaniem przecięć jest krótki i zgrabny, niestety trzeba było do niego dopisać jeszcze dwa razy tyle kodu typu kupa, obsługującego przypadki zdarzające się z prawdopodobieństwem zero.
Dobra kurde, dość o tym, bo i tak nikogo to nie interesuje. Niestety poza tym nic więcej nie mogę o dzisiejszym dniu powiedzieć.
Aha, nadal nie mam netu, bo żule admini nadal się nie odezwali.

niedziela, lutego 19, 2006

Brbrbrbwbbwbrbrbwbww

Żule z administracji nadal mi nie odpisali na mojego mejla.
Rozmawiałem z Carlem, którego też kiedyś przycięli za p2p - tyle że w jego wypadku słusznie, bo faktycznie używał jakiegoś dc++ or whatever, więc za bardzo nie miał nic do gadania. Teraz Carl już p2p nie używa, i ściąga codziennie jakieś 1.5 giga seriali, więc nawet więcej niż ja, i nic mu nie robią.
Aha, no w sumie teraz Carl już nic nie ściąga, bo przedwczorajszej nocy lunatykował i wlał do swojego laptopa szklankę wody. Rano o tym nie pamiętał, włączył kompa i mówi, że od tej pory mu komputer tylko śmierdzi czymś spalonym. Ale za bardzo się nie przejmuje, kupi sobie nowego. Ot, normalka.
Dobrze, że zamykam drzwi do pokoju na noc, nie chciałbym aby lunatykujący Carl postanowił zbadać, czy również mój laptop nie potrzebuje kąpieli.
Dzisiejszy dzień upłynął głównie na trimowaniu. Besplajny zostały zreparametryzowane, i w suszarce pojawiła się piękna dziura:) Na jutro zostały już tylko pierdółki typu interfejs. I będzie można wziąć się za tutejsze xmle...
Poniżej zamieszczam zdjęcie z dzisiejszego trimowania. Widać, że ciężko było.
Po więcej szczegółów zasyłam do blogu Łukasza, a konkretnie do tego postu.