wtorek, czerwca 06, 2006

I to by było na tyle :(

I tak oto wspaniałe wakacje dobiegły końca :(

Ciężko mi aż uwierzyć że wyjeżdżam stąd na dobre i pojutrze już będę w domu. Szkoda bardzo, że to koniec już, bo doprawdy przyzwyczaiłem się do tego miejsca. Powiedziałbym też, że przyzwyczaiłem się do ludzi, ale i tak prawie wszyscy już wyjechali.

Jutro ostatni dzień, niestety nie będzie należał do najprzyjemniejszych, bo będzie trzeba posprzątać. Tak, jakoś tak się składa, że po semestrze trochę mieszkanie się brudzi, trzeba powynosić śmieci, odkurzyć, a przede wszystkim wyczyścić lodówkę, szafki itd. To będzie bolało. Poza tym trzeba się będzie spakować, co też do najprzyjemniejszych czynności nie należy.

Nieskładny trochę ten post, ale jakoś tak mi się smutno zrobiło, jak sobie uświadomiłem że wyjeżdżam stąd na dobre. Pobyt tu uważam za niezwykle udany i bardzo cieszę się iż przyjechałem tu. Szkoda w sumie że tylko na semestr. Za niecałe 4 godziny kończy mi się internet (nie dam dwóch funtów za jeden dzień) - kolejna oznaka iż nadchodzi koniec.

Może jednak wspomnę iż pojechałem na dwa dni do Londynu. Zobaczyłem tam to co trzeba, czyli British Museum, Big Ben, Westminster Abbey, Buckingham Palace, Tower, Hyde Park, place itd., oraz to co warto, czyli Museum of Sciences (albo Science Museum, whatever). Spędziłem w tymże muzeum cały dzień i chętnie spędziłbym jeszcze drugi, tyle fajnych rzeczy tam było.

A wczoraj wypożyczyliśmy samochód i pojechaliśmy do Stonehenge (brawa dla Piotrka, że odważył się po złej stronie prowadzić). Robi wrażenie.

Zostały nam absurdalne ilości żarcia, opychamy się bez opamiętania, ale i tak nie damy rady zjeść wszystkiego. Właśnie, tego też będzie mi brakowało w Polsce. Tzn nie ogólnie angielskiego żarcia (które słabe jest), ale pewnych jego elementów: pierożków (z importu oczywiście), znanych jako Tortelloni, no i Pringlesów.

Aha, jeszcze jedno: Finances sobie o nas przypomniało i nagle stałem się biedniejszy o 640 funtów. Taka dobra nowina na koniec.

Hmm, całkiem nieskładny ten post, ale trudno, jakoś humoru do pisania nie mam, bo jak mówiłem, czteromiesięczne wakacje właśnie mi się kończą. Czas wrócić do rzeczywistości, przede mną Marciniak, Grzenda, DJ Fryszko i Ewa. Łeee

Dobra koniec tego bełkotu, tak jak i koniec wakacji...